wtorek, 4 stycznia 2011

kompot morelowy...

... taki maminy, zajadam dużą łyżką wprost ze słoika. Mam jeszcze jeden dzień na luksus bycia sobą. Pan Mąż powróci jutro z kresów. Bezmyślnie gapię się na canal+ coś o filmie fish tank. Wg nich i kogoś tam jeszcze całkiem dobry. Dawno nie byłam w kinie, a Wy? Ostatnio na Incepcji... której koncepcja całkiem mi się podobała mimo wielu niekonsekwencji. Lubię SF.
Powinnam coś zrobić ze swoim życiem. Początek roku daje nadzieję, że w tym roku coś na pewno coś się zmieni, że będzie lepiej, piękniej i radośniej. Ta nadzieja gaśnie gdzieś koło września. Po wakacjach nie ma już się złudzeń.
Rok za rokiem mija, jeden podobny do drugiego... po co żyć, kiedy wiadomo jak to się skończy? Po co się starać? Uczyć, walczyć o cokolwiek? Kiedy wiadomo jak to się skończy? Wiecie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz