środa, 30 marca 2011

powrót do wordpressa.

Postanowiłam dziś powrócić na łono wordpressa, głownie za przyczyną trudności jakie sprawia blogger w śledzeniu własnych komentarzy pozostawionych na Waszych blogach.

Zapraszam na:

wiosna.

Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty.... Nareszcie chciałaby się rzec, choć zima tego roku podobała mi się bardziej niż kiedykolwiek. Może to te poranne spacery z Małą Pierdołą po których tak cudnie było wrócić do ciepłego domu i zrobić sobie herbatę z cytryną albo sokiem porzeczkowym.
Morze zieleni za moim oknem (czy ja na pewno jestem w Warszawie?) jeszcze nie rozkwita, jeszcze nawet nie pączkuje nieśmiało, ale ja z nadzieją co dzień rano spoglądam przez okno, że może to dziś, może już...
Sprzedaż domu się komplikuje. Myślałam, że temat odfajkowany, ale jednak nie... nic to... oby mieć tylko takie problemy w życiu.
I jeszcze jedno przyszło mi właśnie do głowy... czas zabrać się za PIT-y.

wtorek, 29 marca 2011

klamka zapadła.

Umowa na loft podpisana. Trochę się zdziwiliśmy widząc datę oddania rok późniejszą niż wynikało to z rozmów... Traktujemy ten zakup jako inwestycję emerytalno-rentową. Tylko co my zrobimy jeśli nie oddadzą mieszkania jak obiecują w marcu przyszłego roku tylko za dwa lata. Czy przez ten rok(dwa) lata nie zmienimy znowu planów i pomysłów na życie. Czy zdążymy tam zamieszkać choćby przez moment. Okaże się...
Z każdym rokiem rok trwa coraz krócej. Kolega kiedyś mi dowodził, że to poniekąd logiczne, kiedy ma się 7 lat to rok stanowi 1/7 naszego życia, kiedy ma się prawie 40... to cóż, rok to niewiele.
Panie Mężu przestań być pracoholikiem, spędźmy trochę czasu razem zanim nam się skończy. Pieniądze nie zrekompensują nie uściskanych uścisków, niewycałowanych całusów, niewypowiedzianych kocham Cię...

poniedziałek, 28 marca 2011

W sobotę prawie na moich oczach dwie osoby straciły życie, w piątek widziałam karambol 20 aut na niemieckiej autostradzie. Co dzień w czyimś życiu zachodzą nieodwracalne zmiany, a ja narzekam, że za zimno, za ciepło, że kolor nie ten... Jakim prawem.

czwartek, 17 marca 2011

się porobiło.

Mała Pierdoła od 3 w nocy ma biegunkę. A ja muszę ją dziś zostawić na prawie 6 godzin. Po konsultacji z weterynarzem dostała nitrofuroksazyd i znikomą porcję jedzenia na śniadanie. Mam nadzieję, że wytrzyma. A jak nie wytrzyma pozostaje nadzieja, że załatwi tę sprawę na dywanie a nie na moich woskowanych deskach.

środa, 16 marca 2011

jak chorobliwie skąpym można być.

Pan, który chce kupić nasz dom jest obłąkany. Piszę to z pełną odpowiedzialnością. Domówiliśmy cenę domu a on teraz negocjuje z notariuszami czy wezmą od niego 2500 czy może 2450 zł za akt notarialny, czy wezmą 6 zł za stronę wypisy czy może 5,5 (akt ma ok. 10 stron). Obłęd. I jeszcze próbował na mnie przełożyć koszty aktu notarialnego. Takiego tupetu to już dawno nie widziałam. Oby ta transakcja doszła do skutku zanim wybuchnę.
Swoją drogą może nie bez kozery jest powiedzenie, że oszczędzają bogaci to i nam się opłaci.

wtorek, 15 marca 2011

patrzeć jak na wariatkę.

Zazwyczaj zarzuca mi się (Pan Mąż szczególnie), że jestem zamknięta w sobie, że nie wie się co ja sobie myślę tam w środku, że duszę problemy głęboko. A już w następnej chwili, kiedy próbuję ubrać uczucia w słowa patrzy się na mnie jak na wariatkę (Pan Mąż szczególnie). Dziwna to sytuacja. I chyba niekoniecznie spowodowana odmiennością płci naszych. Może nie mam racji, może to jednak kwestia płci. Czasami mam wrażenie, że ja o teorii względności a On (Ona, Ono) o mistycznych uniesieniach. A może to wszystko kwestia mojego postrzegania świata.
W każdym razie nie martwcie się, wszystko u nas dobrze, a to tylko takie tam.... rykoszetem. 


wczorajszy...

... dzień był zdecydowanie do dupy. Dzisiejszy wcale nie zapowiada się lepiej.

poniedziałek, 14 marca 2011

wrażenie.

Mam nieodparte wrażenie, że tracę mojego męża. Im bliżej do przeprowadzki tym dziwniej on się zachowuje. Do tego dochodzą sny, które nie raz okazywały się prorocze. Nie wiem co myśleć. Myślałam, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi...

niedziela, 13 marca 2011

ognista przygoda.

W ubiegły piątek na mojej drodze pojawiło się zadziwiające zjawisko. Po raz pierwszy w życiu widziałam takie coś. Nigdy nie kupię Chryslera ;).

sobota, 12 marca 2011

dom...

... sprzedany. Z jednej strony super, bo nie trzeba będzie brać kredytu na Warszawę, ale z drugiej strony... smutek. Znowu przeprowadzka. Muszę się otrząsnąć. Jakoś grustno mi się zrobiło.

czwartek, 10 marca 2011

kiedyś...

... była taka piosenka harcerska Buty. Szło mniej więcej: kilometrów, ile w życiu przeszedł człowiek, nikt nie zliczy tylko buty o tym wiedzą. Niestety nie udało mi się jej wyszperać na youtube. Być może nikt już jej dziś nie śpiewa. W każdym razie po miesiącu od zakupu auta na liczniku czytam co następuje: 4238km.

poniedziałek, 7 marca 2011

rosyjskie konfitury...

Lubię Jandę. Od czasu jak jestem starszą Panią nawet bardzo ją lubię. Dziś przypadkiem włączyłam program pierwszy i okazuje się, że dziś w Teatrze Telewizji lecą Rosyjskie konfitury w reżyserii właśnie Jandy. Zamierzam obejrzeć. Zwłaszcza, że od dziecka przepadam za rosyjską literaturą.

niedziela, 6 marca 2011

szybko, szybciej...

Mam takie doświadczenie, że im więcej do zrobienia tym szybciej mija czas. Pewnie Wy też. Ostatni tydzień mignął mi gdzieś niepostrzeżenie. Teraz mam chwilkę w oczekiwaniu klienta na dom. Będzie już tu drugi raz, jest znaczna szansa, że kupi. Tfu, tfu.. żeby nie zapeszyć. W sprawie przeprowadzki do Warszawy, wróciliśmy do wersji loftu. Mieszkanie z kominkiem, które Pan Mąż znalazł w międzyczasie okazało się mieć wadę prawną. A poza tym? Poza tym słońce świeci, Pan Mąż krząta się w kuchni a Mała Pierdoła chce na ogród. Wiosna?


piątek, 4 marca 2011

starzeję się.

Dawniej po 1000km w dwa dni wcale, a wale nie byłabym zmęczona, tylko planowała już następną wyprawę. Dziś nie dość, że muszę odespać to na myśl o samochodzie robi mi się słabo (mimo, że fajny on jest, oj fajny!).  Nawet nie chcę myśleć jak to będzie po czterdziestce. Mama zawsze mówiła, że jak po czterdziestce się obudzisz i nic Cię nie boli, to znak że nie żyjesz. Niebawem się przekonam.
Ale nie tylko ja mam dość podróży na jakiś czas. Mała Pierdoła jak tylko zbliżam się do drzwi prowadzących w stronę garażu ucieka pod stół. Ona też ma dość po tej podróży. Chyba już nie będzie lubiła jeździć autem. 

środa, 2 marca 2011

gdzie byłam?


Wyświetl większą mapę

Zmęczyłam się nie powiem. Starość nie radość. Wyruszyłam w poniedziałek o 9.00 a wróciłam dosłownie kilka minut temu...