poniedziałek, 10 stycznia 2011

warszawski poniedziałek.

10:39 Spraw do załatwienia wiele, ale plan ich wykonania lekko się rozsypuje. Po pierwsze o 13:00 z psem do fryzjera. Po drugie jutro do Wyszkowa, potem odebrać Panią Katarzynę z dworca, a następnie spotkać się z kilkorgiem znajomych w susharnii celem celebracji własnych urodzin. Pana Męża oczywiście nie będzie, ponieważ akuratnie ma spotkanie we Wrocławiu (i po co ja się w tej cholernej Warszawie męczę?). W środę laryngolog, w czwartek upc. Totalna rozpierdułka. A jeszcze majstra od okien zamówić trzeba i jakąś panią do sprzątania. A może sama posprzątam? Hahaha jakoś nie widzę tego w jasnych barwach, a Wy?


11:52 Lubię te momenty kiedy okazuje się, że jesteśmy razem nie bez przyczyny. Często robimy coś w tym samym czasie. Dziś się okazało, że w tym samym momencie Pan Mąż ogląda działki, a ja buszuję po portalu z projektami architektonicznymi ;).
14:49 Głodna jestem, czekając na psa zakupiłam kawałek ciasta. Nazywa się pijana wiśnia, mam nadzieję, że ja nie będę pijana po spożyciu rzeczonego kawałka. Teraz czekamy za panem elektrykiem, który przyjedzie naprawić co nieco w sypialni. A pan od okien szczęśliwie już był, zanim pojechałyśmy do fryzjera.
21:53 Przytulę się do psa i pójdę spać. Dobry plan?


2 komentarze:

  1. pijana wiśnia! w moim sklepie to jest hit ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to może to ten sam sklep.. mała cukiernio piekarnia przy pętli na płaskowickiej?

    OdpowiedzUsuń