poniedziałek, 31 stycznia 2011

zagubione-znalezione.

Nie, żebym musiała znowu powiedzieć a nie mówiłam. Portfel oczywiście się znalazł, ale kiedy pytałam czy nie upchał go gdzieś w swoim pedantycznym amoku, to robił mi awanturkę. Jutro powinnam go mieć u siebie, uff... Zwłaszcza, że w środę rano jedziemy w góry. 
W weekend znalazłam klienta na moje auto. Dlaczego? Ponieważ w sobotę odkryłam przecudne auto, które muszę mieć, a jeśli muszę, to trzeba znaleźć fundusze.
Zapytałam Pana Męża znienacka w piątek, co jeśli zgodzę się na in vitro. Bez entuzjazmu odrzekł, że jeśli swoje to on się zgadza na dziecko. W niedzielę, nie wytrzymałam ciszy w tym temacie i zapytałam ponownie. On na to, że tak i oczywiście, że by chciał, tylko nie chce na mnie naciskać. Sądzę, że on po prostu nie chce mieć dzieci i całą odpowiedzialność za ten fakt chce przełożyć na mnie. 
Pytanie jest następujące, czy ja na pewno chcę mieć dzieci aż tak, aby odważyć się na in vitro z pierwszym dzieckiem w wieku 38 lat? Nie umiem na nie odpowiedzieć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz