czwartek, 24 lutego 2011

w sobotę...

... bal charytatywny dla szkoły dziecka mojej koleżanki (heh). Tym razem bez przebierania. Dlatego szukam szpilek. Wiem już na pewno, że nie ma ich w Warszawie, nie ma w sypialni ani w garderobie. Została jeszcze piwnica. Jak się nie znajdą teraz, to znajdą się przy przeprowadzce albo zostały gdzieś kiedyś w jakimś hotelu po jakiejś imprezie. Zdarza mi się. Dość często.

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam kupować buty... A ty?;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nivejko ja za bardzo nie lubię zakupów w ogóle (poza kupowaniem samochodów :))... a buty kupuje jak muszę, bo i tak chodzę tylko w jednych i jak sama widzisz nie pamiętam gdzie mam inne ;)

    margo: nie! znalazły się i perły się znalazły przy okazji więc wszystko mam, muszę tylko nabyć pończochy drogą kupna...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli zakupy przejdą koło nosa...a Nivejka lubi buciki, kiedyś do mnie przyjechała w nóweczkach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ochrzciła je krwią? ja tak mam z każdymi nowymi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nie, pojechałyśmy do Warszawy a ona nie narzekała :)

    OdpowiedzUsuń